Ale zaraz zrobiło się
gorąco, każdy coś miał natychmiast do
powiedzenia, każdy podniesionym głosem!
Organizatorki musiały więc
krzyknąć szybko:
Okej, tylko nie rozmawiamy o P O L I T Y C E! (Bo wiadomo jak
TAKIE rozmowy się kończą. Makabrycznie po prostu.)
Żeby było łatwiej, czyli żeby
uniknąć napiętych dyskusji, a świetnej okazji do wspomnień nie stracić - zmieniłyśmy
temat spotkania – na niby oklepany, ale jakże (zwłaszcza dla nas organizatorek) ciekawy –
ABSURDY PRL-u!
Czekałam na to spotkanie niecierpliwie,
bo co ja tam pamiętam!
Syrenkę, bo latem siedzenia parzyły i kleiły się do ciała,
a do tego kiedyś jechaliśmy nią strasznie długo, co kawałek stając i szukając
po rowach wody do chłodnicy; mamę i wszystkie ciocie w sukience z tego samego
materiału (możliwe też, że i zasłony u babci z tego samego były…), gumy Turbo
(Donald też, ale wolałam obrazki z Turbo!), piłki na gumce, oranżadę, rarytasy u babci: Visolvit
i Vibovit (ten drugi koniecznie wyjadany palcem!)… i co by tu nie wymieniać, to
są to wspomnienia lat dziecinnych – więc sentymentalne bardzo i tylko uśmiech
na twarzy wywołują. No, może oprócz wspomnień tego obrzydliwego granatowego
fartuszka szkolnego…
Tak jak się spodziewałam – na
spotkaniu było arcyciekawie!!! Niesamowite, że potraficie z takim humorem i
dystansem wspominać czasy PRL. Słyszałam o kartkach na jedzenie, na paliwo; o „załatwianiu”,
o „rzucaniu” towaru tu czy tam, o rozmowach nie tylko ręcznie łączonych, ale i kontrolowanych
– ale dopiero opowieści grupy wszystko to uczyniły bardziej rzeczywistym. Opowiadać
o tych absurdach to jedna sprawa, ale w takiej rzeczywistości żyć?!
A jednak, i tak naśmialiśmy się
dużo, zwłaszcza z historii typu „jak od szynki dojść do pralki”, czyli handlu wymiennego,
który był na porządku dziennym (lub wręcz jedynym „porządkiem” ówczesnego
handlu :-)); z „przygód” pomnika Lenina w Nowej Hucie; z szoku,
kiedy ktoś martwiąc się długo jak sobie coś w Pradze „załatwić” nagle odkrył,
że to można po prostu… kupić!
Były historie absurdalne, zabawne
i smutne, ale chyba wszyscy się zgodzimy (sporo tu ryzykuję tym stwierdzeniem,
ale co tam, najwyżej oberwie mi się przy kolejnym spotkaniu i zrobię
sprostowanie) – na szczęście są to już tylko WSPOMNIENIA!
Kasia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz