Oto bardzo skrócony opis tego WYJĄTKOWEGO
DNIA.
Niedziela rano, jeżeli rankiem można nazwać
godzinę 11:30. Jedziemy na trzy samochody. Jedziemy do LISMORE, drogi oznakowane,
więc trafiamy bez problemów na parking przy zamku. Zamek okazuje się
ZAMCZYSKIEM, jest wielki, niestety nie do zwiedzania, gdyż jest prywatną
własnością. Zwiedzać można tylko przyzamkowe ogrody, o czym wiedzieliśmy wcześniej
i dlatego żadnego rozczarowania z naszej strony nie było.Widok ZAMCZYSKA od
strony ogrodów jest imponujący.
Wszyscy robimy zdjęcia, raczej setki zdjęć,
a każdemu się wydaje, że to i tak za mało...
Wiadomo, pogody się nie wybiera, więc nikt
się nie dziwi, że trochę pada deszcz. Ma to swoje dobre strony, bo idziemy na kawę
(dobrą) do przybytku, który mieści się w bramie wjazdowej do zamku.
Trochę rozleniwieni nasiadówką przy kawie, ale
pełni entuzjazmu ruszamy na dalsze zwiedzanie ogrodów. A jest co oglądać...Wszystko
to mamy na zdjęciach...
Pora na lunch, czyli jest 13:00. Sceneria
bajkowa: szemrząca woda w fontannie, nieopodal trochę głośniejsza, spływająca z kaskady,
trawniki, kwiaty i MY w środku romantycznej altanki, spożywający - co kto miał. Sądząc po minach i szybkości znikającego
jedzenia, musiało być dobre.
Przed nami druga część programu -THE
TOWERS! Niecałe 10 minut od Lismore (jazdy samochodem) jest duży parking, skąd
po 15 minutach spaceru leśną drogą dochodzimy do budowli, która wygląda na
bramę wjazdową. Jest nieukończona, ale piękna, bardzo fotogeniczna.
Przed nami następny spacer, trochę dłuższy i naszym oczom ukazuję się THE TOWERS.
Dwie piękne wieże - bramy połączone mostem. Dołem płynie rzeczka... widok przepiękny! Znowu ZDJĘCIA, ZDJĘCIA, ZDJĘCIA...
Czas na dodatkową atrakcję - GEOCACHING. Jest to terenowa gra-zabawa, w którą bawią się ludzie na całym świecie. Odnajdujemy pojemnik schowany przez jednego z uczestników, zaglądamy do środka - oprócz różnych gadżetów jest notes, w którym jest zapisana ostatnia data, a to znaczy, że miesiąc wcześniej ktoś przed nami ten pojemnik znalazł.
Powrót do parkingu aleją wśród starego lasu z prześwitującym słońcem pomiędzy drzewami też jest widokiem nie do pogardzenia, szczególnie dla nas, nie mających za wiele okazji do takich spacerów.
Chwila oddechu na parkingu po naprawdę dużej dawce atrakcji i powrót do... Lismore, gdzie zwiedzamy Kościół i stary cmentarz. Mamy w planie przejść trasę LADY LOUISY, ale coraz bardziej padający deszcz ostatecznie nas odstrasza.
Wracamy do CORK i wydawałoby się, że to koniec atrakcji na ten dzień, ale okazuje się, że nasza MONIKA ma w zanadrzu propozycję nie do odrzucenia. Idziemy do PUBU,gdyż właśnie tam, jak w każdą niedzielę gra irlandzka kapela.
Wracamy do CORK i wydawałoby się, że to koniec atrakcji na ten dzień, ale okazuje się, że nasza MONIKA ma w zanadrzu propozycję nie do odrzucenia. Idziemy do PUBU,gdyż właśnie tam, jak w każdą niedzielę gra irlandzka kapela.
I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,
gdyby nie jeden z GRAJKÓW. Otóż gość ten gra na wszystkim co mu wpadnie w ręce. A gra łyżeczkami - to prawdziwa poezja!
Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć i posłuchać!
Takie było zakończenie tego PIĘKNEGO DNIA!
W skali od 1 do 10 ta niedziela dostaje 10 punktów! Ten kto czyta, niech żałuje, że nie był z nami!
W skali od 1 do 10 ta niedziela dostaje 10 punktów! Ten kto czyta, niech żałuje, że nie był z nami!
Ponieważ mamy kolejne plany i jesteśmy
otwarci na LUDZI to liczymy, że się do NAS przyłączycie. Jest tylko jeden
drobny szczegół: musicie KOCHAĆ LUDZI i KOCHAĆ ŻYCIE!
DO ZOBACZENIA!
Janusz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz